Na początku przygody czytania po angielsku wszyscy potykają się o różnice między zapisem a wymową. Choć dużo jest tu nieregularności to jednak istnieją jakieś zasady, które mogą pomóc. Jedną z nich jest rola niemego „e” na końcu wyrazu. Nieme „e” ma parę funkcji, ale można zacząć od najbardziej standardowego i przedstawić ją w formie historyjki. Dotyczy to wyrazów takich jak „game”, „plane”, „take”, „make”. Opowieść można przedstawić na różne sposoby. Mojej córce najbardziej przypadł potworek, który zjada „e” na końcu wyrazu a samogłoska, która to widzi, krzyczy swoje „prawdziwe imię” – czyli nazwę, taką jak w przy recytowaniu alfabetu czy przy spelowaniu (a – ei, e – i:, i – ai, o – eu, u – ju).
Na obrazku dla kontrastu dodaję napis „plan” – gdzie „a” czyta się normalnie w odróżnieniu od wyrazu z „e” na końcu.
Innym pomysłem może być peleryna niewidka, którą zakłada magiczne „e” z końca wyrazu i powoduje, że „a” mówi swoje prawdziwe imię.
Funkcjonują też opowieści o rządzącym się „e” – „bossy e”, które każe samogłosce wymówić jej prawdziwe imię, albo po prostu „magiczne e” czarujące samogłoskę aby ta powiedziała swoje imię.
To wszystko zależy co do kogo bardziej przemówi. U nas działa potworek, bo działa na wyobraźnię i łatwo go szybko narysować:)